W szkole nie mówią im prawie nic o wojnie, ale na przerwie kolega pokazał mu wideo z YouTube’a. Ja też już wiem, widziałam film na stronie BBC: kobiety upychały w butelkach styropian, rozkruszony, rozdrobniony, wyglądał jak śnieg.
Chcą coś robić, tłumaczyły dziennikarce, instrukcję wzięły może ze strony ukraińskiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Przeczytałam ją: potrzebna jest benzyna i olej silnikowy, do tego styropian rozpuszczony w rozpuszczalniku, na przykład w acetonie. Mieszankę wlewa się do butelki z grubego szkła, do dwóch trzecich objętości. Jako korka najlepiej użyć paska tkaniny bawełnianej, pół metra wystarczy, trzeba ciasno zwinąć i poczekać, aż dobrze nasiąknie. Styropian jest potrzebny, bo sprawia, że taka ciecz dłużej się pali. Nie, nie ciecz, przepraszam. Czołg, na który się ją wyleje, dłużej się pali.
Dzisiaj na Facebooku pod zdjęciem warszawskiej Syreny owiniętej w ukraińską flagę ludzie wpisywali pytania, czy taki gest to nie przesada. Wspieram, ale. Rozumiem, że wojna, ale. Po „ale” było wiele podobnych bezdusznych zdań: że jesteśmy w Polsce, że nasza flaga jest biało-czerwona. Sto ripost przyszło mi do głowy, ale każdy komentarz skasowałam. Wszystkie słowa mi się wydawały głupie, nieprzystające, dydaktyzujące albo zbędne. I tutaj też nie powinno być żadnych słów, to powinna być pusta kartka.
Nie chcę pisać tego felietonu.
Słowa coraz częściej przestają mieć znaczenie i nieść znaczenie. Kryzys. Inwazja. Sankcja. Duma. Męstwo. Chwała. Polegli. To są wszystko określenia, których się używa, żeby bardziej atrakcyjnie opisać śmierć i wojnę. Tylko jak opisać wojnę? Jak pisać o osobach, które nocą budzi huk pocisków? Jak pytać o te doświadczenia? Nie mam takiego języka, nie chcę go nawet szukać. Nie chcę pisać tego felietonu.
O czym napiszesz swój?
Podobno Amerykanie zaproponowali Wołodymyrowi Zełenskiemu ewakuację z Kijowa. Odpowiedział: „Potrzebuję amunicji, nie podwózki”. Podoba mi się ta odpowiedź. Ale nie chcę takiego bohaterstwa.
Witalij Skakun, saper ochotnik, wysadził most, ale nie zdążył z niego zejść. Prezydent przyznał mu tytuł Bohatera Ukrainy.
Obrońcy Wyspy Węży odmówili Rosjanom poddania się. Ich dowódca powiedział: „Rosyjski pancerniku, idź na chuj”. Podoba mi się ta fraza, wiele osób ją teraz pożycza. Ale nie chcę takiego bohaterstwa, idźcie z nim na chuj.
O wiele częściej niż o żołnierzach myślę zresztą o kobietach, dziewczynach, Ukrainkach. O żołnierkach, które mają prawo walczyć na stanowiskach bojowych ledwie od paru lat, od 2016 r. Wcześniej mogły na rzecz wojska wykonywać prace wspomagające, być pielęgniarkami, kucharkami, pracowniczkami biurowymi. Teraz w ukraińskich siłach zbrojnych jest kilkanaście procent kobiet, może już nawet jedna piąta, z dnia na dzień zaciąga się ich więcej. To świetnie. Ale nie takiego chcę równouprawnienia.