Podobno rozkwit świata właśnie się kończy, płatki świata brązowieją i gniją, a w dzikim przyspieszeniu w ciągłym poszukiwaniu komfortu i szczęśliwości życia nie ma już przed człowiekiem przyszłości. Coraz więcej też w ludziach smutku. Nie ma wojen, a ludzie i tak giną. Po prostu sami się zabijamy. Depresja, cukrzyca i otyłość są chorobami tzw. cywilizacyjnymi naszych ciał, kiedy w tym samym czasie, daleko inni konają z głodu lub pragnienia. Umierają w rudym popiele, nie mając dokąd iść. Przecież ich tu nie wpuścimy. Różnice pogłębiają się i nasza o nich świadomość zdradza, jak żyliśmy przez ostatnie setki lat.
Piekło
Niepodobna więc w takim świecie istnieć. Za trudno jest też stąd uciec, właściwie stało się to niemożliwe. A więc jesteśmy w pułapce.
Dlatego nawet ci, którzy są dzielni i chcą tu jeszcze cokolwiek, po pracy, na swoje życiowe raty, muszą jednak iść odpocząć, najchętniej do lasu, nad jezioro albo przynajmniej do wytrymowanego i pozbawionego chwastów parku. Gdzieś w naturze wszyscy pobyć przecież muszą, chociaż na trochę, dotknąć drzewa, położyć się na ziemi, popatrzeć daleko, poszukać czystego powietrza, chwycić je w płuca i zaraz wrócić tam.
Do tego życia. Do pracy. I tak wkoło. Sprężyna się napina i w naturze odpuszcza, potem znowu napina i zwalnia. Trwa to do starości. Potem jest emerytura, choroba i się umiera, zostawiając świat pełen śmieci.
A kiedy jest już się w piekle, zaskakująco dobija nas prawda, że cała ta tyrania pracy, wyrażająca się ziemskim sukcesem, a nawet ciągnącym się jego pasmem, okazała się żałosną pomyłką. Bo przecież my tymi wszystkimi działaniami właściwie tylko poszukiwaliśmy odrobiny miłości i bliskości, a jednak jakoś beznadziejnie osuwaliśmy się jedynie w samotność. Nie to kochaliśmy, co kochania wymagało, co było blisko, dobre, normalne i spokojne. Nie tego chcieliśmy. Robili nam to od dzieciństwa, a my potem innym dzieciństwa robiliśmy tym. Wytrybujemy cię z twoich marzeń, zniszczymy ci naukę świata z czystej dziecięcej ciekawości, a zmusimy do nauki do egzaminu, byś potem miała lub miał lepszą pracę. Byś więcej mogła lub mógł kupić. Będziemy ciągle wymagać do ciebie wyników we wzroście i nie wybaczymy porażek. Bezlitośnie zbudujemy w tobie presję na twoje ciało, by było takie, jakie to my je chcemy mieć, a nie takie, jakie ciało może być. Zanegujemy wszystkie inne marzenia niż władza i powodzenie, wyśmiejemy spontaniczność w zachowaniu, szkole, w pracy, w domu (chyba że przyniesie to zysk). Będziemy też szczuć was na innych, będziemy szukać podziałów, nie łączeń między ludźmi, nie łączeń z przyrodą. I jeszcze konkurencja. Musicie się ścigać. Byście ciągle przegrywali albo obrastali pychą. I kiedy już zbudujemy wam betonowe sklepienie tuż nad głową, szyderczo właśnie tylko tam nakażemy wam szukać szczęścia. Stworzymy w tym celu całe kampanie, aż wreszcie uwierzysz. My żywi. My tobie. Ty nam. Tu, na ziemi, robimy to bez ustanku. Szukaj więc szczęścia do utraty tchu.