Mówi się często: jaka matka, taka córka, jaka mać, taka nać. Czy rzeczywiście można powiedzieć, że upodabniamy się do swoich rodziców?
Nie nazwałabym tego upodabnianiem, bo podobieństwo charakteru czy pewnych zachowań często na pierwszy rzut oka nie jest jednoznaczne. Tłumacząc te powiedzenia na gruncie psychologii, powiedziałabym raczej tak: wszystko, co się zadziało od chwili naszych narodzin i jeszcze wcześniej, w życiu naszych rodziców i dziadków, ma znaczenie. Historie osób, które były naszymi opiekunami i tworzyły strukturę społeczną, dzięki której mogliśmy się wychowywać, stanowią naszą spuściznę i my ją niesiemy, czy tego chcemy, czy nie. Raczej przejmujemy jedynie pewne wzorce, niż w pełni upodabniamy się do jednej postaci.
Zatem jeśli ktoś mi powie, że jestem jak moja matka, znaczy, że być może wśród kobiet w mojej rodzinie działa silny mechanizm przekazu określonego wzorca zachowań, emocjonalnego reagowania, wchodzenia w relacje bądź unikania ich.
Czy tym właśnie są skrypty międzypokoleniowe?
Skrypty międzypokoleniowe to trwające w rodzinie z pokolenia na pokolenie wzorce funkcjonowania dające jej członkom siłę przetrwania, umożliwiające adaptację do różnego rodzaju warunków.
Mają swój cel i sens w określonym kontekście, w którym powstają. Pojęcie to wywodzi się z analizy transakcyjnej – modelu stosunków międzyludzkich, opracowanego przez psychiatrę Erica Berne’a.
Skrypty pokazują, jak wzorce są często powielane mimo zmieniającej się sytuacji zewnętrznej. A przecież może być tak, że to, co kiedyś było funkcjonalne, chroniące lub wzmacniające, już nie stanowi dobrego zasobu, tylko nas ogranicza.
Na przykład?
Mój syn wyłapał tego typu mechanizm w naszej rodzinie. Zwrócił mi kiedyś uwagę, że zapełnianie lodówki tylko po to, żeby nie była pusta, nie jest działaniem korzystnym dla naszego funkcjonowania, zarówno od strony ekonomicznej, jak i od strony zdrowotnej czy ekologicznej. Gdy żywności jest za dużo, zwykle po prostu się marnuje. Potrzeba zapełniania lodówki wynika z faktu, że w historii mojej rodziny było doświadczenie głodu. Zarówno moja babcia, jak i moja mama kiedy tylko się dało, gromadziły różnego rodzaju przetwory, żeby mieć je na czarną godzinę. Dopóki syn nie wyłapał mojego zachowania, nie podlegało ono żadnej weryfikacji. Teraz łatwiej mi je dostrzec i nad nim pracować.
Dzisiaj coraz więcej osób chce poddawać refleksji spadek międzypokoleniowy, zrozumieć, dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej. Uznaję to za bardzo pozytywne zjawisko, tym bardziej że Polacy są jednym z najbardziej zestresowanych narodów w Europie.