Zaczęło się skromnie. Najpierw była ulica Marii Jaremy z pięknym muralem na krakowskich Azorach. Mój pierwszy adres w tym mieście. Później archiwum Tadeusza Kantora przy ul. Kanoniczej, gdzie co jakiś czas wpadały z impetem osoby pytające o Jaremiankę, która wtedy była dla mnie mglistą postacią stojącą za Matroną II z Mątwy (za bardzo wówczas kochałam samego Kantora, żeby zauważać innych). Później długo nic, aż znowu spotkałyśmy się w Galerii Sztuki Polskiej XX w. przed jej płótnami. Przypomniały mi się wtedy inne wspólne miejsca: fontanna na Plantach, Kawiarnia Plastyków na Łobzowskiej i jej adres na Lea 23a, tak bliski mojemu. Gdzieś pomiędzy tymi zdarzeniami zakochałam się w jej energii. Maria Jarema jest moją najbardziej krakowską patronką i długoletnią miłością. O takich intymnych relacjach pisze się najtrudniej, chociaż publikacje jej poświęcone cieszą najbardziej.
Książka oficyny słowo/obraz terytoria we współpracy z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie to dwuczęściowe wydawnictwo zbierające teksty Marii Jaremy, reprodukcje jej prac oraz eseje o jej twórczości. Z części pierwszej, w której głos zabiera sama artystka, wyłania się spójna i świeża wizja sztuki. Wierzę zresztą w oddawanie głosu samym twórcom. Jest to często prostsze i uczciwsze niż prace teoretyczne, mniej w tym wielkich słów, a więcej konkretów. Jednak pisanie o Jaremie jest dla mnie obracaniem twardej materii w słowa czułe i łagodne. A przecież na zawartość tych tekstów składają się zdania krótkie, zwięzłe, bywa, że ostre. Sztuka jest dla niej sprawą niewygodną, zaborczą, atakującą widza i anektującą życie. Jarema pisała, że opis obrazów zawsze jest fałszywy, liczy się tworzenie i oddanie atmosfery tak, aby odbiorca mógł ją poczuć. Mantra ta przewija się przez całą książkę. Przypada mi więc niewdzięczna rola ujarzmienia obrazów słowami. Jak mogę, staram się pomijać je podczas robienia notatek i pisania, aby w ten sposób uczynić zadość postulatom Jaremy: skoncentrować się głównie na teorii. A jednak chciałabym, żeby czytelnik mógł odczuć jeśli nie siłę abstrakcyjnych kompozycji, to chociaż wewnętrzne poruszenie z jej wczesnego obrazu Siedząca z 1934 r. z jego niespokojnym tłem, niezaistniałą twarzą i rozproszeniem.
Głównym założeniem rozpisanej w notatkach i wystąpieniach teorii Jaremy jest relacja między artystą a obrazem i obrazem a widzem.
Głównym założeniem rozpisanej w notatkach i wystąpieniach teorii Jaremy jest relacja między artystą a obrazem i obrazem a widzem. Zajmuje ją sytuacja tworząca się między przedmiotem materialnym a człowiekiem. Wierzy w spotkanie i zachodzące podczas niego wstrząsy i przesunięcia. Sztuka w tym ujęciu jest agresją, żywą i pełną dynamizmu siłą. Malarka pisze o eksplozjach, katastrofach, ataku, krzyku, nagłym wtargnięciu w emocje. Zmusza swoją sztuką odbiorcę do wejścia w nie zawsze przyjemną relację z obrazem. Nie nauczono nas bowiem obcowania ze sztuką abstrakcyjną, nie potrafili tego współcześni autorki, jak i obecni przypadkowi odbiorcy. Agnieszka Dauksza w tekście otwierającym zbiór charakteryzuje abstrakcję jako formę „oddziałującą niejednoznacznie na system nerwowy”. Jarema więc cierpliwie uczy nas wytrzymania tego zderzenia, pozwolenia na emocjonalną pracę, która może doprowadzić do zmiany myślenia. Artystka staje też w obronie snobizmu jako sposobu na oswajanie się ze sztuką, dostrzegając w nim krok ku większemu zrozumieniu.