Widok na magiczną górę w Clayton, „słodko-zgniły” zapach Dzielnicy Francuskiej Nowego Orleanu, tajemnicze Salem i budynki Oxfordu – oto przestrzenie, które stanowiły inspirację wielu arcydzieł amerykańskiej literatury. Spacer tymi samymi ulicami co czytani przez nas autorzy i autorki, doświadczenie atmosfery ich miast pozwoliły mi na zupełnie nowe, świeże wejrzenie w ich twórczość.
Tennessee Williams i Bourbon Street
Na początku ikonicznego dramatu Tennessee’ego Williamsa Tramwaj zwany pożądaniem Blanche Du Bois wkracza do mieszkania swojej siostry i jej męża Stanleya Kowalskiego w Nowym Orleanie i oświadcza, iż powiedziano jej, żeby „wsiadła w tramwaj zwany Pożądaniem, potem w tramwaj na Cmentarz i po sześciu przystankach wysiadła na Polach Elizejskich!” (tłum. Jacek Poniedziałek). Nazwy przystanków wymienione przez Blanche mają w sztuce oczywiście wymiar symboliczny, ale odpowiadają też prawdziwej trasie linii tramwaju, który od 1920 r. przez prawie trzy dekady woził pasażerów od ul. Royal, przez całą Dzielnicę Francuską w Nowym Orleanie, aż po ul. Desire w położonej na wschód dzielnicy Bywater. Williams jeździł tym tramwajem nieraz. Przeprowadził się do Nowego Orleanu w 1938 r., w wieku 27 lat, i zakochał się w lokalnej bohemie od pierwszego wejrzenia. To tu wykiełkowały pomysły na jego najbardziej rozpoznawalne dramaty. Pięć lat później napisał Szklaną menażerię, autobiograficzną sztukę, której premiera na Broadwayu uczyniła go natychmiast gwiazdą amerykańskiego teatru, a zaraz potem potwierdził swój status właśnie Tramwajem zwanym pożądaniem, za który w 1947 r. otrzymał Nagrodę Pulitzera.
Gdy Williams przyjechał do Luizjany, miał za sobą kilka średnio udanych prób dramatopisarskich, był jednak uzbrojony w nieustępliwą ambicję oraz niewielkie pieniądze z grantu Fundacji Rockefellera, które dawały mu chwilowe utrzymanie. Williams zatracił się więc w niezwykłej atmosferze miasta – w imprezach odbywających się w szemranych przybytkach na Bourbon Street, w domach publicznych, w koncertach jazzowych, w wystawach i spotkaniach, których w Nowym Orleanie było zatrzęsienie. Miasto kipiało wyjątkową nawet dla USA mieszaniną przeróżnych kultur: francuskiej, hiszpańskiej i karaibskiej, mieszających się w dusznym i gorącym klimacie Luizjany.
Faktycznie, decyzja o tym, by osiąść w Nowym Orleanie, była kluczowa dla kariery dramatopisarza – gdy mieszkał w Dzielnicy Francuskiej, wybrał dla siebie pseudonim literacki „Tennessee Williams” (co ciekawe, wcześniej krótko rozważał też „Valentine Xavier”) i to pogmatwane koleje życia mieszkańców Dzielnicy stanowiły dla niego często bezpośrednią inspirację pisarską.