W 2016 r. założyłyście oficynę Latające Oko, która wydaje ziny, artbooki, wkrótce książki. Skąd wziął się pomysł na stworzenie wydawnictwa?
Alicja Pismenko: To poniekąd rezultat długoletniej przyjaźni. Gdy studiowałyśmy w Krakowie, ja grafikę na Akademii Sztuk Pięknych, a Michalina – historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim, obie miałyśmy podobne spostrzeżenia na temat książek ilustrowanych i szeroko rozumianej ilustracji, choć patrzyłyśmy na to siłą rzeczy z różnych perspektyw. Kilkakrotnie próbowałam swoich sił w dużych wydawnictwach, składałam prace na konkursy, ale często spotykałam się z niezrozumieniem.
Stwierdziłam, że skoro ktoś nie chce przygarnąć mojego świata, przecież nie jest problemem, by założyć własne wydawnictwo i być niezależną. Jeśli czegoś nie ma, należy to stworzyć!
Na podjęcie decyzji o Latającym Oku wpłynęło kilka elementów. Pierwszym z nich był KIOOSK – Międzynarodowe Targi Publikacji Niezależnych w Krakowie, które zorganizowali nasi przyjaciele. Wymyślili, że chcą coś zrobić, i to po prostu zrobili! Spotkania, prezentacje, publikacje okazały się niezwykle inspirujące. Kolejnym elementem było unikatowe miejsce – założona już w 1976 r. księgarnia Printed Matter w Nowym Jorku. Jej misją jest docenianie oraz rozpowszechnianie książek artystów oraz pokrewnych publikacji. Takiej różnorodności nie znajdziesz nigdzie indziej – od mikroksiążeczek powielanych na ksero po kapitalne wydania albumowe. Wreszcie wyznacznik jakości – brytyjskie wydawnictwo Nobrow Press (określane mianem mistrza kultury DIY – ang. do it yourself – „zrób to sam”). Specjalizuje się w bogato ilustrowanych publikacjach, które – jak mówią założyciele – „zasługują na to, by zostać wydrukowane”. Poza tym – po prostu lubimy razem pracować! W działaniach fotograficznych i filmowych wspiera nas krakowska fotografka Edyta Dufaj.
Michalina Zawadka: Poruszając się w świecie artystów, zauważyłam, że bardzo wiele pięknych i wartościowych dzieł schowanych jest w „szufladzie”, niedostępnych dla szerszej publiczności. Chciałam to zmienić i pokazać, że ilustracja również jest sztuką. Alicja od wielu lat tworzy rysunki, które uwielbiam. Naturalnym pomysłem była więc chęć wydania w pierwszej kolejności książek z jej ilustracjami.
Czego one dotyczą?
A.P.: Od dłuższego czasu pracuję nad ilustracjami do Bajki o górze. W szkicowniku może wydawać się nieczytelna. Kiedy w nim rysuję, kieruję się zasadą, żeby nie zaczynać od początku, bo mam wtedy wrażenie, że praca skończy się niepowodzeniem. Trzeba zaczynać od środka, od końca, by uniknąć „przekleństwa pierwszej strony”.
M.Z.: Zależy nam na tym, by ta książka została wydana jako pierwsza w wysokim nakładzie.
Czyli?
M.Z.: Tysiąc egzemplarzy. Zdajemy sobie sprawę, że nie jest to bardzo dużo, ale na publikację niezależną wystarczy. Z jednej strony książka utrzymana jest w poetyce baśniowej dzięki bardzo bogatym w szczegóły ilustracjom, z drugiej, odwołuje się do konkretnych faktów naukowych. By wyłuskać wszystkie detale, wydrukujemy ją w technice offsetowej. Publikacja będzie czarno-czarna, chcemy oddać takie niuanse jak różnice w kolorze między czarnym cienkopisem a czarnym długopisem, którymi są rysowane ilustracje.