fbpx
fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Vanessa De Senarclens kwiecień 2021

Wywiezione, przechowane, zapomniane

Książki z niemieckich bibliotek po II wojnie światowej znalazły się w Polsce. Przechowywane w zakamarkach magazynów „książki na uchodźstwie” oczekują, aż ktoś opowie ich historię.

Artykuł z numeru

Świat prosi o ratunek

Czytaj także

Wojciech Szot

Nowe opowieści o Zagładzie

Przyjęło się określenie „displaced person” [„osoby przemieszczone”]. Ten artykuł natomiast dotyczy „displaced books”: milionów książek z prywatnych, kościelnych i publicznych zbiorów z Pomorza[i] , Śląska i Prus Wschodnich, które znalazły się w nowym, narodowym kontekście w związku z wytyczeniem niemiecko-polskiej granicy na Odrze i Nysie. Z polskiej perspektywy traktowano te „porzucone” książki z niemieckich bibliotek jako własność państwową i jako taką chroniono przed dalszą grabieżą, dewastacją i zniszczeniem. Podczas gdy w polskich publikacjach do dzisiaj mówi się o „zabezpieczonych zbiorach bibliotecznych”, w Niemczech te same książki szybko znalazły się w rubryce „zrabowane dzieła kultury”. Dwa kraje – dwie kultury pamięci, które podkreślają to, co dzieli. Można by było jednak – próbę takiego podejścia chcę podjąć w tym miejscu – opowiedzieć na nowo historię tych książek z perspektywy europejskiej.

Od końca wojny książki te są przedmiotem dyplomatycznych, politycznych i prawniczych sporów. Już Niemiecka Republika Demokratyczna wysunęła roszczenia o restytucję wobec Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. W Polsce tego typu roszczenia niezmiennie wzbudzały niezrozumienie, a nawet oburzenie. Czyż to nie narodowosocjalistyczne Niemcy chciały brutalnie zniszczyć polską kulturę?

W swoim memoriale Einige Gedanken über die Behandlung der Fremdvölkischen im Osten (Kilka myśli o traktowaniu obcoplemiennych na Wschodzie) z roku 1940 Heinrich Himmler jednoznacznie stwierdził, że należy narodowe kultury na Wschodzie rozbić na „niezliczone odłamki i cząstki”.

Ten niszczycielski program szczególnie konsekwentnie przeprowadzano we wszelkiego rodzaju bibliotekach. Według szacunków polskiej grupy naukowców z roku 1990 Biblioteka Narodowa w Warszawie utraciła 78% swoich zbiorów. Wspomnienie o tej zbrodni jest w Polsce żywe: artykuł z 19 stycznia 2020 r. zamieszczony na stronie internetowej Biblioteki Narodowej w Warszawie opisuje działania tzw. oddziałów podpalaczy czy oddziałów niszczycielskich, które po powstaniu warszawskim w październiku 1944 z premedytacją zniszczyły skarby polskich bibliotek.

Dyskusja w mniejszym stopniu dotyczy bibliotek prywatnych, których historia po wojnie najpierw została przemilczana, a później zapomniana i wyparta. W sporach chodzi raczej o książki ze zbiorów publicznych, zwłaszcza znany w Polsce pod nazwą „Berlinka” księgozbiór z Pruskiej Biblioteki Państwowej i Berlińskiej Biblioteki Miejskiej – obydwie biblioteki wchodzą dzisiaj w skład Fundacji Pruskiego Dziedzictwa Kulturowego. W katalogu Biblioteki Państwowej w Berlinie owe książki wraz z sygnaturami figurują jako „Strata wojenna. Pozycja niedostępna”.

Zbiory te w latach 1941–1944 systematycznie przenoszono ze stolicy, aby na obszarach pozamiejskich uchronić je przed nalotami bombowymi. Składowano je tam w zamkach, kopalniach soli albo klasztorach. Na Pomorzu i na Śląsku istniało 11 takich miejsc, które po wojnie znalazły się na terytorium Polski. Już w 1946 r. Biblioteka Państwowa w Berlinie starała się o zwrot zmagazynowanych zbiorów, ale bez rezultatu.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się