Czytaj także poprzednie Neuroteologie: Czy biologia pozbawiła nas wolnej woli?
Jerzy Vetulani: Siedem lat temu Lakhmir Chawla i jego koledzy z Uniwersytetu Washingtona przeprowadzili bardzo ciekawe doświadczenie, które było też bardzo pozytywnie odebrane przez rodziny pacjentów. Badano, co się dzieje z mózgiem osób umierających i jaka jest jego aktywność elektryczna w ściśle kontrolowanych warunkach, bo dotyczyło osób sztucznie podtrzymywanych przy życiu, gdy decydowano, że już naprawdę nie sposób im pomóc (np. ktoś z marskością wątroby). W takich przypadkach w USA zawsze zaprasza się do szpitala rodzinę na ostatnie pożegnanie. I w przypadku ośmiu pacjentów, na których wykonywano te doświadczenia, również proszono bliskich, by towarzyszli umierającemu. U odchodzących badano tzw. indeks bispektralny, który jest ciągle patentowanym wskaźnikiem aktywności mózgu i stosuje się go głównie w czasie narkozy, żeby sprawdzić, czy chory się nie wybudza i czy nie operujemy na świadomym, ale zwiotczałym pacjencie. Okazało się, że w tych wszystkich przypadkach, gdy wyłączało się aparaturę podtrzymującą życie, następował szybszy lub wolniejszy spadek aktywności mózgu prawie do zera i nagle boom – jego aktywność na krótko mocno wzrastała, po czym zanikała ostatecznie. Dla rodziny był to dowód, że dusza opuszcza ciało. Bliscy zmarłego wychodzili z sali podniesieni na duchu.
Grzegorz Strzelczyk: Ten moment, jak i widzenia przedśmiertne, jest, jak się zdaje, związany z niedotlenieniem mózgu.
Tam pojawia się kilka elementów. Wszystkie badania wskazują na to, że zmiany zachodzące w umierającym mózgu mogą ułatwiać wywołanie halucynacji. Prawie wszystkie związki halucynogenne typu DMT czy LSD wymagają tego, żeby pobudzony był receptor serotoninowy 5-HT2A. Okazuje się, że przy umieraniu zwierząt poziom serotoniny w mózgu się podnosi. Zakwaszenie mózgu ułatwia tworzenie halucynacji, a badania wykazały, że przy śmierci powolnej środowisko się zakwasza, co daje nam jak gdyby gotowość halucynogenną. Podnoszą się też endorfiny. Widać, że w umierającym mózgu zachodzą procesy, które występują, kiedy pojawiają się halucynacje albo też gdy stosuje się substancje halucynogenne.
Staram się jednak nie zamykać oczu na zjawiska „nienaukowe”, bo nie można ich zupełnie ignorować. To nie jest taka prosta sprawa. Jeśli mam wielu znajomych, którzy przy okazji śmierci bliskich odnotowują zatrzymywanie się zegara czy pękanie szklanek, to one wszystkie nie mogą kłamać. W nocy, kiedy umarł mi odwiedzający nas stryj, zatrzymał się zegar w holu. Gdy wówczas jako młody chłopak powiedziałem mamie, że wiem, o której on zmarł, to bardzo mnie skarciła – była katoliczką i racjonalistką. Ale jak się okazało, że dwie minuty później zegar zatrzymał się również w domu stryja w Poznaniu, to zaczęliśmy się zastanawiać, czy to tylko zbieg okoliczności. Gdy takie rzeczy się powtarzają, nie można powiedzieć, że ich nie ma, po prostu na razie nie wiemy, co to jest.