Moja rodzinna pamięć sięga więc 120 lat wstecz, czasów, by użyć sformułowania Waltera Benjamina, „przebudzenia się z wieku XIX”. To stosunkowo krótka perspektywa historyczna, jednak i tak obejmuje kilka drastycznych społeczno-politycznych przełomów, które przedefiniowały ramy naszego życia.
Czytaj także
Dlaczego przestaliśmy wierzyć w bogaczy?
W ostatnich latach przeżywamy rozkwit biografii i reportaży, które pomagają zrozumieć naszą historię poprzez rekonstrukcje losów poprzednich pokoleń: niekiedy tych z najbliższej rodziny, niekiedy zaś tych, z którymi łączą nas więzi klasowe lub środowiskowe. Te opowieści kierowane są potrzebą określenia własnej, dziś bardziej niż w minionych wiekach problematycznej przynależności. Spora część konstruowanych od lat 90. nowych hierarchii klasowo-towarzyskich opiera się jednak na wspólnocie pochodzenia i losu.
Andrzej Leder w Prześnionej rewolucji pisał, że nie dość przepracowaliśmy kulturowe i duchowe konsekwencje rewolucji, która dokonała się na po II wojnie światowej: wymazania warstw społecznych przez wieki definiujących kształt życia społecznego i politycznego. Obecnie jednak coraz wyraźniej widzimy, że dokłada się do tego również „prześniona” pokojowa rewolucja 1989 r., która przecież dla wielu grup społecznych miała głęboko traumatyczny przebieg.
Odkąd nauczyłam się czytać i zaczęłam pochłaniać kolejne książki nabrałam przekonania, że pochodzenie nie ogranicza się wyłącznie do osobistej genealogii, ale jest także owocem wyboru duchowych i intelektualnych matek i ojców. Powinowactwo z wyboru, również wtedy, gdy wybór stanowi uznanie także i rodzinnego bagażu jest ważnym elementem budowania osobistego świata. Często najbardziej inspirujące pozostają osoby, które przekraczają ramy zastanego porządku, nie dają się zamknąć w wyznaczonych im przez los rolach. Poszukiwanie życia autentycznego, wypływającego z głębi własnego jestestwa i z dążenia do prawdy jest zawsze narażone na konieczność kwestionowania klasowych lojalności.
Powrót do myślenia w kategoriach klas społecznych, rozumianych dziś znacznie szerzej niż w marksistowskim ujęciu, pozwala jednak zauważyć, jak silne są czynniki utrudniające swobodne przekraczanie granic. Przekroczenie osobistych uwarunkowań jest teoretycznie zawsze możliwe, ale w światach, gdzie wolność jest mocno ograniczona albo warunki życia nie dają wielkich nadziei, wymaga to hartu ducha, by nie powiedzieć heroizmu, a także sprzyjającego losu.