Pakt Ribbentrop-Beck (2012) oraz Obłęd’ 44 (2013) okazały się bestsellerami. Kolejne prace wydawane co roku od 2012 r. wyczerpały jednak inwencję twórczą Zychowicza. Dlatego tym razem redaktor naczelny „Historii Do Rzeczy” prezentuje książkę, która stanowi kompilację jego wcześniejszych tekstów.
Żydzi. Opowieści niepoprawne politycznie to pozycja paradoksalna. Jest reklamowana jako „najbardziej kontrowersyjna książka” Zychowicza. Tę zapowiedź mają najpewniej potęgować bolszewiccy dygnitarze – z Lwem Trockim na czele – ukazani na okładce. Jest jednak zgoła inaczej. Autor prezentuje się raczej jako człowiek wyważonych opinii, uciekający od łatwych ocen, a kontrowersje dawkujący w wstrzemięźliwy sposób. Pomaga w tym struktura pracy. Nie mamy bowiem do czynienia ze spójną narracją, ale z polifonią tekstów zróżnicowanych formalnie i tematycznie. W kolejnych częściach znajdziemy wywiady z polskimi i żydowskimi naukowcami, a także krótkie teksty poświęcone Żydom oraz relacjom polsko-żydowskim. Tematyczny rozstrzał jest spory: począwszy od dziejów diaspory żydowskiej w Polsce i Europie, przez uwikłanie Żydów w komunizm, narodziny syjonizmu, powstanie Izraela, aż po współczesne problemy państwa żydowskiego
Trudno uniknąć wrażenia, że Żydzi… powstali przede wszystkim dla podtrzymania pisarskiej serii Zychowicza. Zamieszczone teksty różnią się poziomem i nie wyłania się z nich spójny obraz. Relacje pomiędzy diasporą a państwem Izrael, pomiędzy żydowskimi komunistami a nacjonalistami czy też pomiędzy Polakami a Żydami pozostawione są bez szerszego komentarza. Zupełnie tak, jakby dziennikarz zadowalał się stwierdzeniem sformułowanym we wstępie: „Nie jestem antysemitą ani filosemitą. Uważam Żydów (…) po prostu za ludzi”. Ta deklaracja jest dobrym punktem wyjścia, problem jednak w tym, że autor nie idzie ani kroku dalej. W efekcie nie wiemy np., czy „żydokomuna” była problemem wydumanym (jak w wywiadzie zdaje się wskazywać Antony Polonsky) czy może zupełnie realnym (opinia Krzysztofa Jasiewicza). Są to sprawy zbyt poważne, aby opatrywać je zdawkowym komentarzem, ale brak jakiegokolwiek omówienia wydaje się jeszcze gorszy. Może to zadziwiać zwłaszcza u Zychowicza, którego śmiałe interpretacje i analizy były kluczowym elementem wcześniejszych prac.
Teksty pomieszczone w najnowszej książce powstały w ciągu dziesięciu lat – początkowo publikowane były w „Rzeczpospolitej”, następnie w „Uważam Rze” i „Do Rzeczy” – a najnowsze ukazały się w tym roku. Można sądzić, że z biegiem czasu pisarstwo autora nabierało głębi, stawało się bardziej zniuansowane. Tymczasem mamy do czynienia ze zjawiskiem wprost przeciwnym. Barwne reportaże z „Rzeczpospolitej”, poświęcone m.in. rzeczywistości izraelskich miast zagrożonych przez arabski terroryzm, czyta się z prawdziwą przyjemnością. Są wnikliwe, pisane z pasją i nie dają łatwych odpowiedzi. Gdy natomiast spojrzymy na teksty chronologicznie najnowsze, dostrzeżemy spadek pisarskiej formy Zychowicza. Koncentruje się on na sprawach sensacyjnych, najchętniej szpiegowskich, nierzadko ograniczając się do materiałów odnalezionych w archiwach polskiej Służby Bezpieczeństwa.